13 grudnia pogoda wprost zachęcała do wyjścia na spacer. I tak też zrobiliśmy. Nasz spacer liczył 12 km i obfitował w niezwykłe przygody.
Tym razem miejscem wypadowym jest nowy szlak Kamienne Herby. Po przejściu mostu na Wisłoku pniemy się w górę podziwiając piękną panoramę naszej Małej Ojczyzny. W połowie wzniesienia na spotkanie z nami wychodzi ze swojego domu… pies. Nie lubię tych przydomowych kundli, które głośnym szczekaniem uruchamiają alarm w całej wiosce i przez następne 10 minut słyszysz tylko ujadania psów.
Ten pies był inny: przywitał się z nami merdając wesoło ogonkiem i patrząc nam ufnie w oczy kręcił się wokół naszych nóg. Wystarczyło ciepłe spojrzenie, przyjazny dotyk, parę miłych słów i zostaliśmy przyjaciółmi. Naszą przyjaźń przypieczętowaliśmy cukierkiem, którego o dziwo, piesek schrupał szybko.
Jeszcze na swoim rewirze z zainteresowaniem śledził nasze poczynania, łasił się do nogi, pozował do zdjęć.
Czymś przypadliśmy mu do gustu, bo zagłębiamy się w las, a pies idzie z nami i jest naszym współtowarzyszem. Opuszczając teren swoich wpływów, przez moment zawahał się, porozglądał, ale jakiś wewnętrzny głos kazał mu pobiec za nami. Przyjaźń swoje prawa ma.
Gdzieś kiedyś przeczytałam, że psy to anioły, które zostały na ziemi, aby służyć człowiekowi. Jakaś zagadka w tym tkwi. Na szczycie Herbów nadajemy tożsamość pieskowi – turyście, który idzie z nami krok w krok, pozwala głaskać sierść i czeka na kolejnego cukierka, którego niestety nie mamy. Pies otrzymuje imię stosowne do sytuacji: WAGABUNDA.
W dniu 13 grudnia Herby wraz z nami zdobył pies Wagabunda.
Pies Wagabunda jest czarnej maści, ma klapnięte uszka, przywdział białe skarpetki – na przednich nogach trochę dłuższe, założył biały śliniaczek pod szyję, ogon ozdobił pomponem z białego włosia, twarz przeorała mu biała pręga. Dla podkreślenia urody i niezwykłych zalet czworonoga natura na grzbiecie przybiła pieczęć z białej sierści. Wagabunda jest psem, który skradł nasze serca.
A jak zakończyła się nasza przyjaźń? Po dojściu do sklepu zjedliśmy po drożdżówce, Wagabunda też, odpoczęliśmy i niestety, nadszedł czas rozstania. Odprowadzam go do zakrętu, a widząc, że chyżo pomyka w stronę swojego domu czym prędzej zbiegam w dół. Na dole odwracam głowę i widzę Wagabundę siedzącego na środku drogi i patrzącego w moją stronę. Zakręciła mi się w oku łza…
Legenda mówi, że Bóg po ukończeniu dzieła stworzenia, między ludźmi i zwierzętami postawił ogromną przepaść. Po jednej stronie znaleźli się ludzie, po drugiej stronie zwierzęta. Żadne zwierzę nie próbowało dostać się na drugi brzeg, jedynie pies rozpędził się, podbiegł do skraju przepaści i skoczył. Nie był to skok udany. Pies zawisł nad urwiskiem i z wielkim wysiłkiem trzymał się wystających skał. Człowiek widząc, co się stało, podbiegł do psa, chwycił go mocno za kark i wydobył z opresji. Od tego momentu oba gatunki żyją we wzajemnej przyjaźni.
Szczegółowy opis trasy pod linkiem: Tutaj
Dorota Salamon
Wcześniejsze wyprawy na Herby:
1. Z Rzepnika
2. Z Jazowej
Historia naszego pieska: O Łatku, który chodził do szkoły