Minął 11 listopada, dzień, gdy wspominamy tych, którzy polegli broniąc niepodległości naszej ojczyzny. Cichych, nieraz bezimiennych bohaterów, którzy pozostawiwszy domy, rodziny, przyjaciół i pracę, szli i robili, co mogli, by Polska pozostała na mapie świata.
Chińskie przysłowie głosi: „By zatriumfowało zło, wystarczy bierność dobrych ludzi”. Żołnierze nie pozostawali bierni, czynili wszystko, by zło nie triumfowało. Zapłacili za to często najwyższą cenę, cenę życia.
W niedzielę 5.11.16 r. odwiedziłam grób pradziadka, który pochowany jest w lesie. Grób usytuowany jest kilka metrów od miejsca, gdzie stał dom w którym żył. Była I wojna światowa i żołnierze austriaccy ulegając prośbom pozwolili wynieść i pochować ciało zmarłego 15 m od domu – do lasu. Był to akt litości i dobrej woli, gdyż trwały tam wówczas intensywne walki („przechodził front” – jak dziadkowie mawiali) i ludność miała zakaz opuszczania domostw albo była wysiedlona.
Mój dziadek Piotr opiekował się po II wojnie światowej kilkoma grobami żołnierzy austriackich, których mały cmentarz był umiejscowiony nad jego domem. Za opiekę otrzymywał od państwa skromne wynagrodzenie. Teraz cmentarzem zajmują się instytucje i organizacje rządowe i pozarządowe. Skromny to cmentarz – zaledwie kilka skromnych metalowych krzyży i sędziwe drzewa „strzegące” spokoju spoczywających tu zmarłych.
Stojąc tam i słuchając wiatru w bezlistnych konarach drzew, gdy gęsta mgła otulała moją osobę, czułam ogromną potrzebę, by pomodlić się za tych poległych. Bo to nie jest ważne czyja racja była, czyj rozkaz kazał iść w te góry wojować. Pod tymi krzyżami spoczywają synowie, bracia, mężowie czy ojcowie, których śmierć pozostawiła ból i żałobę.
Bo wojna pozostawia rany po każdej z walczących stron.
Tekst i zdjęcia: Monika
Pod poniższym linkiem inna refleksja tej samej autorki: Listopad.
Rozważania o historii i przemijaniu.