We wczesnych wiekach pielgrzym, który wyruszał na Szlak Św. Jakuba, zwany Camino, spisywał testament, żegnał się ze wszystkimi, zamykał drzwi swojego domu i udawał się w podróż.
Wyruszano w drogę dla umocnienia wiary, odbycia pokuty, spełnienia ślubowania, z prośbą o uzdrowienie lub w celach dziękczynnych. Zdarzało się, że parafie wysyłały pielgrzymów w intencji ważnej dla społeczności: prośba o koniec suszy czy ustąpienie zarazy. W niektórych państwach, wyrokiem sądu nakazywano przestępcom pielgrzymkę do Santiago. Czyhające na drodze niebezpieczeństwa, choroby powodowały, że niektórzy nie wracali do swoich domów. Na trasie można spotkać krzyże, które ustawiono w miejscu, w którym umarł pielgrzym.
Dziś zagrożeń nie ma żadnych. Wędrujesz ty i twoja komórka jako integralna całość i łapiesz na bieżąco kontakt ze światem. Zmieniły się też motywacje. Pani, którą widzimy na zdjęciu, pochodzi z Włoch. Jest na emeryturze, postanowiła więc aktywnie spędzać wolny czas – postawiła na turystykę. W chwili naszego spotkania pieczątki w paszporcie potwierdzały przebycie trasy 600 kilometrów. Wyruszyła z Francji i pokonuje dziennie ok. 30 km nie czując zmęczenia, wprost przeciwnie – uśmiech na twarzy świadczy o rewelacyjnym samopoczuciu.
Komfort wędrówki zapewnia pieniądz w portfelu. Dawniej pielgrzym pukał do drzwi prosząc o jedzenie i nocleg. Obecnie bardzo dobrze rozbudowana sieć barów i restauracji sprawia, że mając 10 euro – tyle średnio kosztuje tradycyjny posiłek z menu dnia – możesz zakosztować smaków hiszpańskich potraw.
Galicja, przez którą prowadzi Szlak Św. Jakuba jest rejonem rolniczym. Od wieków wypasano bydło, układano kamienie, by grodzić swoje tereny. Z kamienia buduje się domy, utwardza drogi, chodniki. I tak jest do dziś.
Wiele spraw na Camino od wieków nie zmienia się. Piękne wschody i zachody słońca, eukaliptusowe gaje, te same tajemnicze, zasnute mgłą góry, i pielgrzym – turysta, który maszeruje sam ze swoimi myślami, niepokojami, ze swoim własnym strachem. Obok piękna, zapierająca dech w piersiach sceneria, a w głowie mnóstwo pytań i wątpliwości. Każdy wędrowiec odciska jakiś ślad. Jest ten widoczny, który zostawiły nasze buty, ale jest też ślad wyryty w pamięci i w sercu. Jeszcze tu wrócimy.
Dziękujemy Rodakom mieszkającym w Madrycie, którzy zorganizowali dla nas piknik integracyjny, dali dach nad głową i zapewnili wiele atrakcji. Góra z górą się nie zejdzie, ale człowiek z człowiekiem zawsze. Dzięki.
Dorota Salamon
Inne wpisy:
Historia niezwykłej wyprawy – z Cieszyny do Santiago Tutaj
Pielgrzymka w poszukiwaniu domu: Tutaj