Tam dom twój, gdzie serce twoje
Fotograf Michał Iwanowski zobaczył kiedyś na ścianie walijskiego domu taki oto napis: „Go home, Polish” – „Do domu, Polaku!”.
Napis poruszył fotografa i zaczął poszukiwać odpowiedzi na nurtujące pytanie: Gdzie jest ten dom, do którego, według napisu ma iść?”. Mieszkał od lat w Walii, czuł się jak u siebie
w domu, naraz słowo DOM za sprawą anonimowego graficiarza nabrało znaczenia politycznego. Ktoś stwierdził: „Ten jest u siebie w domu, a ten nie, więc niech wróci tam, skąd przyszedł”.
W kwietniu 2018 roku Michał Iwanowski z brytyjskim i polskim paszportem w kieszeni wyruszył w pieszą podróż z jednego domu do drugiego – z Walii do Polski. Wędrował ponad 100 dni, przebył prawie 2 tysiące kilometrów, przekroczył granice ośmiu państw.
Rozmawiał z ludźmi różnych kultur i języków. Utwierdził się w przekonaniu, że ludzie z gruntu rzeczy są dobrzy. Przyjmowali nieznajomego pod swój dach, dzielili się jedzeniem, opowiadali historie swojego życia. Niezależnie od miejsca zamieszkania DOM znaczył jedno: to oaza spokoju, miejsce, w którym się po prostu żyje.
Podsumowując projekt, autor stwierdził, że każdy z nas jest emigrantem.”Tak się zapieramy: To jest Polska, tu jest nasz dom. A sto lat temu to nie była Polska, gdzie ja się urodziłem, tam był dom niemiecki. Nie ma gwarancji trwałości”.
DOM. Podczas wędrówek zawsze przystaję przy starych opuszczonych domach. Czasami ich wygląd utrwalam w pamięci aparatu. Zawsze też pozwalam działać wyobraźni.
Każdy DOM tętnił kiedyś życiem…, ale najpierw był trud budowy.
Łączono drewniane bale, uszczelniano mchem, gliną. W oddzielonych od zimna i świata ścianach toczyło się życie. Niezależnie od epoki, majętności, takie same emocje znaczyły kolejne dni życia: radość narodzin, rozpacz i smutek w obliczu śmierci, duma i satysfakcja
z małych i wielkich sukcesów, cierpienie w czasie choroby, niepewność jutra, tęsknota za najbliższymi.
Dziś puste, zimne, martwe. Jedynym domownikiem jest wiatr, który przez rozbite szyby wdziera się w każdy zakamarek i wygania spleśniałe powietrze. Dlaczego nikt nie otwiera drzwi, nie unosi się dym z komina???
Przypominam sobie historię ptasiej rodziny, która na balkonie naszego domu uwiła gniazdko. Najpierw był trud budowy. Biorąc pod uwagę „posturę” budowniczych, było to wielkie
i wymagające przedsięwzięcie. Potem nadszedł czas lęgu. Rodzice uwijali się strasznie, by wykarmić cztery, zawsze otwarte dziobki. Aż pewnego dnia przyszedł kolejny etap – opuszczenie ciepłego gniazda. Ptasia mama usiadła obok, pokwiliła i odleciała. Przycupnęła na płocie i ćwierkała dalej. Maleństwa wyskrobały się z puchowej otuliny, przysiadły na poręczy,
a widząc i słysząc w oddali mamę, rozwinęły skrzydła i pofrunęły do niej. Posiedziały przez moment na płocie i odleciały w różne strony świata. Do gniazda już nie wróciły.
Gniazdo zostało puste, zimne i martwe.
Nowa generacja domów.
Zamiast drewna – twardy kamień i beton. Zamiast mchu i gliny – cementowa spoina. Ale czy za ileś tam lat nie podzielą losu poprzedników i nie staną się pustym i zimnym gniazdem, do którego nikt nie zagląda???
Tekst i zdjęcia: Dorota Salamon