28.03.18 r.
Wielkanoc. Czas chłonięcia mądrych słów. Czas refleksji i zadumy nad tym co zniszczalne, przemijające. Czas prawdy o ludzkim życiu.
Siedzę w szpitalnej sali. Sala pooperacyjna. Plątanina kabli, rurek, wężyków. Biel. Pokój tonie
w bieli. Pacjenci umęczeni bólem, strachem i narkozą śpią. Zawieszeni pomiędzy niebem
a ziemią.
Monitor. Pan i władca. Bóg tej sali. Patrzę w jego ekran i uświadamiam sobie, jaką walkę toczy dzisiaj trzech pacjentów jednego ze szpitalnych oddziałów. Życie przysnęło. Monitor drga, migoce różnymi kolorami świateł. Liczby, wykresy. One „oddychają” i żyją życiem pacjenta. Patrzysz w ekran i wiesz wszystko. Serce przygasa – głośny alarm i zaczyna się walka. Dziś nie jest groźnie. Większa dawka tlenu przywraca elektronicznego stróża ludzkiej egzystencji do normalności.
Na korytarzu stukot szpitalnego wózka. Pani rozwozi kolację.
- Czy ja dostanę kromkę chleba? – słyszę prośbę jednego z pacjentów. Narada. Grad pytań: jaki zabieg, kiedy, rodzaj znieczulenia, itd, itd. Czas płynie. Trwają konsultacje. Zapada decyzja: Tak, może pan zjeść kromkę chleba z masłem!
Wyobrażam sobie jak smakuje kromka tego chleba.
Wychodzę na miasto. Inny świat. Piękny, wielobarwny, głośny, ruchliwy. Otoczenie woła
i zachęca do kupna rzeczy nieodzownych. Wszędzie promocja. Do wyczerpania zapasów. Trzeba się spieszyć. Ktoś kupuje doniczkę ozdobioną świątecznym zajączkiem, ktoś gadżety związane ze świętami, ktoś idzie do przymierzalni z naręczem firmowych ciuchów, ktoś je pyszne lody. Z głośnika sączy się muzyka. Świat wielkiego dobrobytu.
W drodze powrotnej zderzam ze sobą te dwa światy. Kto dziś pokochał życie i poznał jego wartość…???
Ja widzę pana. Pana i dwie kromki chleba na jego stoliku.
W szpitalach ogólnych w 2016 r. przyjęto 7,8 mln pacjentów leczonych stacjonarnie. Działało 957 stacjonarnych szpitali ogólnych.
Tekst i zdjęcia: Dorota Salamon