Było raz czworo dzieci: Piotr, Zuzanna, Edmund i Łucja. Ich przygody w Narnii – krainie istniejącej równolegle do rzeczywistego świata – śledziliśmy kiedyś…, przewracając wieczorami, tuż przed zaśnięciem, kolejne kartki powieści.
Czytaliśmy głośno swoim dzieciom, jak Edmund otwiera drzwi zaczarowanej szafy, przepycha się między płaszczami, dostrzega blade światełko i wydostaje się z ciemności na otwartą przestrzeń w środku lasu. Zawitał w Narnii.
Pod stopami chrzęści mu suchy, sypki śnieg, który pokrywa też gałęzie drzew. Nad nim jaśnieje bladoniebieskie niebo, takie, jakie zdarza się w piękne zimowe poranki. Naokoło panuje głęboka cisza, jakby był jedyną żywą istotą w tym kraju. Wśród drzew nie dostrzega choćby drozda czy wiewiórki, a las rozciąga się w każdym kierunku tak daleko, jak tylko może sięgnąć wzrokiem*.
W Narnii jest zima, i to od tak dawna!
Ale pewnego dnia będziesz dostatecznie stara, aby znowu do bajek wrócić*
Może dziś jest ten dzień…, dzień powrotu do zaczarowanego świata bajek? Świata, w którym może wydarzyć się wszystko, byle tylko dostatecznie w to wierzyć…?
Dukielski las przywołał wspomnienia. Wkroczyłam do Narnii, która wygląda dokładnie tak, jak opisał ją Edmund. Cisza i piękno.
Jest niedzielny poranek ostatniej niedzieli lutego. Trójka wędrowców zatapia się w las, podziwia jego majestat, łapczywie chłonie i zapisuje wrażenia. Ktoś wziął niebotyczne ilości białego kleistego puchu i dokonał rzeczy niemożliwych – przemalował świat. Jakaś niewidzialna magiczna siła strąca na czapki, kołnierze białe drobinki tego cudownego puchu, ktoś maluje rumieńce na twarzach, szczypie w palce i policzki, a od czasu do czasu leśna driada zaskrzypi w pniu drzewa, przypominając wędrowcom, że znaleźli się w bajkowej krainie. Wędrują już trzy godziny, przecierają szlak, brną w śniegu po pas, a z każdym krokiem odkrywają nowe piękno rejonu, do którego zawitali.
Pustelnia św. Jana z Dulki. Tu podążają wędrowcy.
Wynurzają się z zarośli z głowami przepełnionymi ogromną kolekcją obrazów narnijskiego świata, który pozostał za plecami, i do którego drugi raz się nie powraca. Malutka smużka dymu ulatująca z domku pustelnika, informuje, że to już tylko obrzeża bajkowego lasu,
a podróż dobiega końca.
Ciszę przecina miły głos i podróżni słyszą zaproszenie na kubek ciepłej herbaty.
Duszpasterz na Puszczy św. Jana z Dukli o. Bolesław, kiedyś ksiądz biznesmen – budowniczy kościołów, katecheta, kapelan więźniów, dziś radość daje mu minimalistyczne życie, minimalistyczny świat.
Ciekawe spotkanie, interesująca rozmowa, której kwintesencją jest wniosek, że żyjąc bez telewizji, bez internetu, bez zbędnych dodatków, rozpraszających istotę naszego bytu, dostrzec można więcej.
Ot, chociażby prawdę zawartą w piosence, której współautorem jest spotkany na naszym szlaku o. Bolesław:
Piękne są góry i lasy – I róże zawsze ciekawe,
Lecz z wszystkich cudów natury – jedynie poważam trawę,
Bo ona deptana niziutka – bez żadnych owoców, bez kłosa,
Trawo, siostrzyczko moja – pokorna zielonowłosa.
Opis trasy – Tutaj
Tekst i zdjęcia: Dorota Salamon
*We wpisie wykorzystałam cytaty z książki „Opowieści z Narnii”.