Przed naszym domem rosną słoneczniki, nazywane też małymi słoneczkami – symbol radości życia i idealizmu. Zasiały się same. W zeszłym roku moje znajome podarowały mi słonecznik w doniczce. Wyniosłam go przed dom i skwapliwie pielęgnowałam. Niestety, jesienne przymrozki zniszczyły roślinę. Ale tu historia małych słoneczek się nie kończy. Nadeszła wiosna, a wraz z nią z ziemi zaczęły kiełkować słoneczniki. Odżyły wspomnienia wizyty, rozdzwoniły się telefony, nastąpiła wymiana informacji. Ilekroć wychodzę przed dom podziwiam te piękne kwiaty i związane z nimi wydarzenia. Nie mam sumienia, by je ściąć i zrobić piękny bukiet. Niech zachwycają.
Słoneczniki pokochał holenderski malarz żyjący w XIX wieku – Vincent van Gogh. Van Gogh miał rude włosy, twarz pokrytą piegami, która cudownie się rozświetlała, kiedy ogarniał go entuzjazm. Obok malarstwa drugą jego pasją było czytanie. Pisał:
„Miłość do książek jest tak samo święta jak miłość do Rembrandta, i myślę nawet, że oba uczucia się uzupełniają. (…) Ale trzeba nauczyć się czytać, tak samo jak trzeba nauczyć się widzieć i nauczyć się żyć”.
Malarz namalował 11 obrazów przedstawiających słoneczniki. Podobno, gdy mieszkał w Paryżu, znalazł w rynsztoku porzuconą wiązankę słoneczników. Zabrał ją ze sobą i od tej pory kwiaty te stały się symbolem rozpoznawczym jego twórczości malarskiej.
Vincent van Gogh zmarł mając 37 lat. Namalował łącznie 2200 dzieł (oleje, akwarele, szkice), jednak „Słoneczniki” są najbardziej znanym jego dziełem. Mówimy słoneczniki – myślimy Vincent van Gogh.
Dorota Salamon
Strona z której korzystałam Vincent van Gogh