31 grudnia 999 roku ludzie po raz pierwszy wyszli na ulice i zapoczątkowali ideę świętowania sylwestra. Tej nocy we wszystkich kościołach Rzymu biły dzwony przypominając o nadchodzącej ostatniej godzinie ludzkości, bo według proroctwa wieszczki Sybilli, w 1000 roku miał nastąpić koniec świata. Skrępowany łańcuchami i drzemiący w watykańskich lochach smok miał zbudzić się ze snu w noc z 999 na 1000 rok i dokonać zniszczenia świata.
Przerażeni ludzie przygotowani na najgorszy scenariusz czekali nadejścia zapowiadanej apokalipsy.
Nastała niechciana północ. Żaden smok nie zbudził się ze snu, żadna bestia nie wypełzła ani z watykańskich podziemi, ani gdziekolwiek indziej. Do niedawna przerażona ze strachu ludność Rzymu tłumnie wybiegła na ulicę, by świętować „ocalenie”, a rozpacz w godzinie spodziewanej śmierci przeistoczyła się w euforię. Popłynęło wino, gorące życzenia, radosny taniec i śpiew.
Ludzie wierni zapoczątkowanej ponad tysiąc lat temu tradycji, nadal hucznie witają Nowy Rok. Na jednej z imprez sylwestrowych w Stępinie było mniej więcej tak:
Ruda tańczy jak szalona, nagle ktoś z boku krzyknął: mój jest ten kawałek podłogi, wtedy, przybyli ułani pod okienko, stukają, pukają…, a z sali dobiega głos: przynieście dla mnie wina dzban… Były też zwierzenia osobiste: przez twe oczy zielone oszalałem, jesteś szalona, mój przyjacielu, wiesz, że byłeś mi jak brat.
Na imprezie sylwestrowej w Stępinie zgromadzili się ludzie, o których można napisać, że na co dzień ich ojczyzną jest Europa.Tak jak wielomilionowa rzesza Polaków, pracę i wiernych przyjaciół znaleźli w Niemczech, Holandii, Francji, a na pytanie:
- Góralu, czy ci nie żal odchodzić od stron ojczystych? – pada ta sama odpowiedź, co kiedyś:
- Bo góry porzucić trzeba, dla chleba, panie dla chleba. Jest też optymistyczne zakończenie powrotów pod rodzinny dach: Lecz zanim liść opadł z drzew, powraca góral do chaty, na ustach wesoły śpiew, trzos w rękach niesie bogaty.
Impreza połączyła kilka pokoleń, kultur, języków i była szampańska. Da się? Da się.