10 sierpnia pozostanie na długo w mojej pamięci. Wraz z panem Andrzejem wyruszyliśmy w teren. Pan jechał na Egipcjaninie (to imię konia), a ja na spokojnej klaczy o imieniu Grecja. Było wspaniale. Jechaliśmy kłusem, nagle Grecja się spłoszyła i zaczęła galopować. Zobaczyłam przed sobą wielką wystającą gałąź, przez którą spadłam z konia. Panu Andrzejowi podczas lekkiego galopu spadł kapelusz. Pokonywaliśmy różne przeszkody, raz była to fosa, innym razem była jak dla mnie spora górka. Konie się bardzo zmęczyły. Wszystkim nam było bardzo ciepło. Temperatura na zewnątrz sięgała do ponad 30 kilku stopni. No ale cóż, nie wolno się zniechęcać, bo to nie pierwszy i nie ostatni mój upadek.
Wiktoria, kl.IV
Powyższe zdjęcia pochodzę ze strony internetowej Ośrodka: Stadnina