Jeden z największych marzycieli, Martin Luther King, w czasach, kiedy ludzie byli prześladowani ze względu na kolor skóry, odważył się publicznie wyznać:
Mam takie marzenie, że pewnego dnia czworo moich małych dzieci będzie żyło w społeczeństwie, które nie będzie ich osądzało wedle koloru skóry, lecz wedle ich charakterów. Pewnie nawet nie przypuszczał, że to marzenie się spełni, mimo, że zapłacił za to życiem.
Inny marzyciel Paulo Coelho, mówi wprost:
Świat należy do ludzi, którzy mają odwagę marzyć i ryzykować, aby spełniać swoje marzenia.
Parę lat temu, gdy usłyszałam, że ktoś biega, ukończył maraton, chodzi po górach, podróżuje lub realizuje inną, „mało przydatną”, to znaczy nie zarobkową pasję, dziwiłam się takim fanaberiom.
- A po co to komu? – taki argument najczęściej był wytaczany. Aż tu nagle przyszło mi stanąć przy trasie maratonu w Krakowie, by kibicować najbliższym. Ogarnęło mnie wielkie wzruszenie widząc zmagania niepełnosprawnych na wózkach inwalidzkich, widząc niewidomych biegaczy z przewodnikami. Wtedy też przyszła odpowiedź na pytanie: „A po co to komu?”.
- A po to, żeby życie było piękniejsze, bo leczy nie tylko farmakologiczna tabletka, ale każde działanie, które daje motywację do życia. Zamieszczone niżej zdjęcia dokumentują to stwierdzenie. Nie znam historii tych ludzi, lecz wiem, że dokonali wielkich rzeczy. Przewodnik prowadząc niewidomego po pustyni, czy zespół niosący niepełnosprawną koleżankę przez cały Maraton Piasków. Widząc tych ludzi na mecie pokapały mi łzy. Jaki człowiek może być wspaniały.
Dorota Salamon
Tutaj wpis o Maratończykach, którym kibicowałam i którzy zmienili moją wizję świata:
Maratończycy