W poradni alergologicznej

Niedawno, a dokładnie 4 lutego, pojechałem z mamą do poradni alergologicznej na testy. Czekaliśmy dość długo na naszą kolej, w pewnym momencie pani wyszła z gabinetu i nas poprosiła. Gdy wszedłem do sali pani zaczęła mi pisać na ręce długopisem jakieś numerki, przy tych numerkach nakrapiała kropki takimi testami, a później każdą kropelkę nakłuwała blaszką z zaostrzonym dzióbkiem, do każdej kropli inna blaszka. Potem musiałem czekać pół godziny na wyniki. Po kilku minutach na rękach zaczęły robić się bąble i zaczęło mnie strasznie swędzieć. Po odczekaniu pani wezwała nas na odczyt, okazało się, że jestem uczulony na kilka rzeczy. Na początku się trochę bałem, ale okazało się, że te testy to nic strasznego.
Krystian Legęza

Ten wpis opublikowano w kategoriach: Szkoła z klasą 2.0 - edycja 2012/13. Dodaj do zakładek ten link.

Komentowanie wyłączono.