Jeśli ktoś czyta nasz blog, może odnieść wrażenie, że klasa trzecia tylko „imprezuje”: a to imieniny, a to urodziny, o nauce nic się nie pisze.
Kochani, sama dziś doświadczyłam jak wielkie znaczenie mają tego typu klasowe uroczystości.
A zaczęło się tak:
Była już w klasie tradycja, że z okazji urodzin ktoś częstował koleżanki, kolegów słodyczami. Pewnego dnia Wiktoria wpadła na pomysł, że resztki kolorowego papieru, które lądują w koszu, można pociąć na paseczki i powstaną girlandy. A gdy garść takich kolorowych papierków sypniemy na głowę solenizanta będzie bardzo fajnie. I tak się zaczęło. Pierwsze girlandy spadły na głowę Gosi. Zapytaliśmy o wrażenia:
- To cudowne uczucie – odpowiedziała Gosia. Aż tu pewnego dnia na twarzy jednego z uczniów zagościł smutek, a nawet pojawiły się łzy. Po nitce do kłębka i poznaliśmy przyczynę: są uczniowie, którzy urodziny mają w okresie wakacji. Na ich głowy girlandy nie spadną więc nigdy. Ustaliliśmy więc, że każdy będzie miał swój ważny dzień. Pojawiła się lista zamienników – urodziny lub imieniny.
Dziś na moją głowę posypały się barwne girlandy. I ja mogę ze wzruszeniem stwierdzić:
- To cudowne uczucie. Wchodzisz do klasy, wielobarwne kawałeczki papieru wirują w otoczeniu i w powolnym tempie zlatują na podłogę, niektóre opadają na głowę i tam pozostają, inne tańczą w powietrzu niesione podmuchami wydobywających się gardeł dźwięków piosenki „Sto lat”.
Żeby jednak sfinalizować taki zamysł potrzebna jest nie lada przedsiębiorczość i podział ról: jeden stoi na czatach – jest to przecież niespodzianka, inni przygotowują girlandy, jest odpowiedzialny za napis z dedykacją na tablicy, przygotowuje się upominki: laurki, kwiatki, klei się torebki lub inne papierowe cuda. Jest to czas przed rozpoczęciem lekcji, chociaż na dobrą sprawę to już jest lekcja. Każdy uczy się ważnej rzeczy: „Tyle jesteś wart, ile dajesz z siebie innym”.
Niby nic, a tak to się zaczęło…
Dorota Salamon