Gdy wędrowaliśmy niedawno przez Hutę Gogołowską, jeden z mieszkańców zapytał:
– A skały widzieliście???
– Jakie skały? – pytamy. Pan wytłumaczył nam, że w huciańskich lasach są dwa miejsca, w których wznoszą się ku niebu kamienne ostańce.
Wyruszamy więc w drogę, by zaspokoić naszą ciekawość i nacieszyć oko pięknymi widokami.
Na obrzeżach lasu mijamy trzy anonimowe mogiły. Krzyże przybrane w biało-czerwone szarfy sugerują, że spoczywają tu żołnierze, którzy życie oddali w obronie naszej ojczyzny. Są to tylko nasze sugestie, bo nie ma żadnych informacji potwierdzających ten fakt. A szkoda, bo każde takie miejsce powinno być oznakowane i naniesione na mapy. To wcale nie jest duży koszt. Temat mamy drążyć po powrocie do domu.
Idziemy dalej w las wypatrując skał. Dróg jest tysiące, pogoda przepiękna i takim sposobem niezauważenie mijamy rogatki wioski, pod nogami zaczyna chrzęścić piach i dochodzimy do Gogołowa. Skał ani śladu.
W drodze powrotnej spotykamy pracujących w lesie mieszkańców Gogołowa. Sprawdza się powiedzenie: „Koniec języka za przewodnika”. Parę pytań i wiemy wszystko.
Mogiły, które minęliśmy na początku marszu to groby radzieckich żołnierzy, którzy zginęli w czasie II wojny światowej. Las nie zatarł śladów frontowych walk. Właśnie obok trzech mogił biegła linia frontu, bo widoczne są nadal wojenne okopy i transzeje. Przeorana ziemia nie zabliźniła wojennych ran. Wydrążone nory dały liche schronienie przed gradem kul. Nie wszyscy mieli szczęście, dla niektórych los nie był łaskawy:
Dziś idę walczyć – Mamo!
Może nie wrócę więcej,
Może mi przyjdzie polec tak samo
Jak, tyle, tyle tysięcy
Dla mnie nie jest istotnie jakiej narodowości byli polegli żołnierze. Ból każdej matki po stracie syna, jest taki sam pod każdą szerokością geograficzną. Każdemu winniśmy szacunek.
Grobami opiekują się uczniowie i mieszkańcy Gogołowa. Być może pamiętają o nich i mieszkańcy Huty Gogołowskiej. Pani, z którą rozmawiamy, pamięta, jak chodziła do szkoły w Gogołowie i każdego roku młodzież szkolna wraz z nauczycielami wyruszała w to miejsce. Postawiono drewniane krzyże, uformowano symboliczne mogiły, zapalano znicze. Piękna idea. Wielki szacunek dla całej gogołowskiej społeczności szkolnej. Dobre czyny nie idą w zapomnienie.
A co z ukrytymi skałkami…???
Tak, tak. Znaleźliśmy tylko jedną, piękną monumentalną, doskonale zakamuflowaną wśród drzew. Warto było zapuścić się w te piękne lasy.
Znalezione w internecie: 60-lecie frontu i wysiedlenia w Gogołowie
Tekst i zdjęcia: Dorota Salamon