Niedziela (18 maja) była dniem naszego wyjazdu w Bieszczady.
Solina przywitała nas pochmurnym niebem, mglistym krajobrazem, siąpiącym od czasu do czasu deszczem, pustką i ciszą. Zawsze w maju był tu gwar i ruch. Dziś nie ma turystów, a tych których widzę, ze względu na pandemię, omijam z daleka, zresztą jest to czynność obopólna.
Wszystko gotowe do nowego sezonu. Właściciele lokalnych biznesów przygotowali przeróżne nowe oferty dla turystów i wypatrują ich powrotu. Czekają łodzie, rowerki, kajaki, pamiątki, bary, hotele.
Solina bez turystów to martwe miejsce.