Podczas miesięcznego pobytu w Kolumbii podjęłam próbę poznania kraju, który w naszej szerokości geograficznej najczęściej kojarzony jest z narkotykami i Pablo Escobarem. Teraz wiem, że ten mylny stereotyp jest niezmiernie krzywdzący. To tak, jakbyśmy powiedzieli, że Polacy to pijacy i złodzieje.
Poznawanie Kolumbii rozpoczęłam do zwiedzania tropikalnych plaż Morza Karaibskiego. Ale zanim to nastąpiło był lot i pobyt na czterech lotniskach świata.
Lotniska: Tutaj ma się wrażenie, że cały świat wyruszył w drogę. Samoloty zapełnione do granic swoich możliwości wzbijają się w niebo w odstępach bezpieczeństwa, a jest to zaledwie kilka minut. Organizacja tej dziedziny ludzkiego życia osiągnęła stan doskonałej perfekcji. Lotniska to dziś samodzielne miasta; tętnią życiem 24 godziny na dobę. Jest tu wszystko: sklepy, restauracje, autobusy, metro. Po wielu godzinach podniebnej podróży lądujemy w Bogocie.
– Czujesz, że powietrze pachnie tu inaczej? – pyta mnie córka, która odwiedziła już 38 krajów rozsianych po wszystkich kontynentach świata.
– W każdym kraju powietrze pachnie inaczej – stwierdza w dalszej naszej rozmowie. Pachnie kulturą, historią, przyrodą.
Wybrzeże Morza Karaibskiego. Łódź z napędem spalinowym przecina wzbierające fale. Zabiera nas w podróż, byśmy mogli zobaczyć niektóre tylko wyspy – jest ich 28 – archipelagu Rosario Islands. Świat to przepiękna układanka z puzzli. Wybierasz jeden element, np. karaibskie wybrzeże i wiesz jakie atrakcje przygotowała dla ciebie przyroda i człowiek. Ja zachwycam się wspaniałym podwodnym światem rafy koralowej i świecącym planktonem – niesamowitym cudem przyrody. W nocy każdy ruch wody powoduje pojawianie się jasnej aury – fluorescencyjnej smugi. Wyjmujesz rękę z wody i widzisz na skórze skrzące się małe drobinki przypominające nasze robaczki świętojańskie. Wrażenie niesamowite!
Dżungla. Po raz pierwszy zanurzam się w dżunglę. Różnorodność odgłosów świadczy o wielkiej ilości zwierząt i ptaków. Trekking w dżungli to niesamowite przeżycie, zwłaszcza gdy trasa jest wymagająca i siąpi deszcz. Orzech kokosowy, który staje się naszą własnością, rozbudza ciekawość i przysparza sporo trudności. Najpierw odzieram go z pancernej włóknistej skóry. Natura zabezpieczyła się należycie przed takimi intruzami jak ja. Po wielu próbach udaje się zedrzeć twardy pancerz. Lokalizuję na powierzchni kokosa trzy małe oczka. Teraz scyzorykiem robię nakłucia i odżywcza woda koksowa spływa do naszych ust.Kolejny etap to uderzenie go kamieniem. Orzech pęka na dwie części, a naszym oczom ukazuje się śnieżnobiały mięsisty miąższ. Przeżuwamy go z rozkoszą.
Miasta. Piękne, nowoczesne, kolorowe. Najpiękniejsze z nich to Salento i Cartagena. Salento oczarowało kolorową architekturą. Cartagena – nowoczesnym stylem śnieżnobiałych wieżowców i niezwykłymi widokami z zamkowego wzgórza. I jest jeszcze Ibague – miasto w którym czuję się jak w domu. Od teraz tutaj mieszka część mojej rodziny.
Kultura. Najbardziej typowymi dla Kolumbii formami sztuki jest muzyka, taniec, dekoracyjne malarstwo ścienne – murale i rękodzielnictwo.Tysiące osób mając do dyspozycji sznurek, wełnę, koraliki tworzy prawdziwe dzieła sztuki: biżuterię, hamaki, torby, poncza, kapelusze. Spora część kolumbijskich dóbr kultury, w tym wyroby ze złota, popłynęła na galeonach do Hiszpanii. To, co pozostało podziwiam w muzeach: złota, szmaragdu i Muzeum Narodowym w Bogocie.
Ludzie. Zostałam onieśmielona kolumbijską gościnnością: szczerą i bezinteresowną. Kolumbijczycy są niezwykle otwarci, uśmiechnięci i cierpliwi. Bardzo pomocni w każdej sytuacji. Wracamy późnym popołudniem z dość trudnego trekkingu. Autobusy zapchane ponad stan i nie zabierają już turystów. Zatrzymuje się jeep i podróżująca nim rodzina zaprasza nas do środka. Szybko nawiązuje się rozmowa. Po paru minutach czujemy się jak w rodzinnym gronie. Znamy historię rodziny. Gdy chcemy płacić, mocno się obruszają. Pozdrawiają nas serdecznie, jedynie co chcieliby zobaczyć to nasze banknoty. Niestety, nie mamy przy sobie polskiej waluty.
Opuszczam Kolumbię z myślą, aby tu jeszcze powrócić; nie sama, ale razem z mężem, któremu zdrowie nie pozwoliło udać się w daleką podróż.
Podróże ubogacają nawet bogatego – ta myśl towarzyszy nam podczas całej wyprawy.
Dziś wiem, że rację miał francuski pisarz Gustaw Flaubert: Podróżowanie uczy skromności. Widzisz, jak niewiele miejsca zajmujesz w świecie.
Tekst i zdjęcia: Dorota Salamon
HERMOSO. Gracias por haber tenido el placer de tenerte entre NOSOTROS.
VUELVAN PRONTO
Gracias por todo